"Kolekcjonerka zbrodni. Patohistorie z polskiej prowincji" Zuzanna Pol
Podobno nie ma na Ziemi gorszej, podlejszej i bardziej okrutnej istoty, niż człowiek. Jeżeli ktoś uważa inaczej, to ta książka pozbawi go złudzeń. Opowiedziane tu prawdziwe historie wprawiają w osłupienie. Zaczynamy się zastanawiać, czy ludzka głupota, bezwzględność i sadyzm nie mają granic?
Nastolatek morduje koleżankę, bo zbyt natarczywie nalegała, by zostali parą. Osiedlowy bandzior oślepia znajomą wciskając jej gałki oczne wgłąb czaszki. Kciukami. Mąż miesiącami więzi i głodzi swoją żonę w nieogrzewanej piwnicy. To taki nasz polski Fritzl...
Podobnie tragicznych wydarzeń jest wokół mnóstwo, tylko nie zawsze mówi się o nich głośno. Szczególnie na wsiach i w małych miejscowościach, gdzie lepiej niczego nie widzieć i nie słyszeć, tylko zajmować się swoimi sprawami i nie wściubiać nosa w życie innych. Efekty są takie, że zło latami eskaluje bez przeszkód, aż w końcu dochodzi do zbrodni.
To trudna emocjonalnie lektura, ale nie można się od niej oderwać. Nawet za cenę nieprzespanej nocy.
Czy sprawia to świetna narracja, fascynacja złem, czy jeszcze coś innego?
Są takie książki, których się nie zapomina.
MT