Karnawał w tym roku jest szczególnie długi, bo trwa aż do 5 marca. A jak karnawał, to oczywiście tańce. Kiedyś ta forma rozrywki była bardziej rozpowszechniona. Sama słyszałam opinię, że dobry mąż „wyprowadza” swą żonę na cotygodniowe tańce w karnawale. To dobrze służy małżeństwu i kondycji fizycznej. Związkom nieformalnym zapewne też. Ludzie mający się ku sobie często chodzili na tańce, do kina na początku znajomości. Tańce należały do rytuału.
Do tego trendu dostosowywały się niegdysiejsze zakłady pracy, które organizowały bale karnawałowe, na których obowiązywał strój wieczorowy: panie w długich sukniach, panowie w garniturach. Były bale bibliotekarzy, geodetów i innych profesji. Tańce jako forma rozrywki cieszyła się dużą popularnością, ponieważ lokali z dancingiem było wówczas w Koszalinie do wyboru, np. Fregata, Balaton, Bałtyk i in.
Do tych rozważań o dancingach i porównań z latami 70-tymi XX wieku skłonił mnie karnawałowy czas i lektura książki Mai i Jana Łozińskich pt. „W kurortach przedwojennej Polski. Narty-dancing-brydż”.
Właściwie tytuł mówi sam za siebie, ale nie oddaje całego uroku przedwojennej zabawy. Autorzy bardzo ciekawie opowiadają o znanych kurortach przedwojennej Polski, w górach, na nizinach, nad morzem a także w Galicji Wschodniej – na dzisiejszej Ukrainie. Opowieści są gęsto okraszone cytatami najsłynniejszych bywalców tych miejsc, Rafała Malczewskiego, Stanisława Ignacego Witkiewicza, Witolda Gombrowicza, Antoniego Słonimskiego, Jana Kiepury, Wojciecha Kossaka, Magdaleny Samozwaniec, Zofii Nałkowskiej i wielu, wielu innych. Przywoływane są też najsłynniejsze hotele, pensjonaty i lokale dwudziestolecia międzywojennego oraz zabawne anegdoty związane z bywającą tu elitą intelektualną i finansową. I tak, dowiadujemy się, że taniec, zwłaszcza przy dźwiękach modnego jazzu, należał do ulubionych przyjemności w międzywojennej Polsce, aby wynagrodzić czasy niewoli gdy powtarzano, że „jak kraj będzie wolny, wówczas będziemy tańcowali i balowali, ale nie przed tym.”
Ciekawostką przedwojennej Polski były pociągi rajdowe, które łączyły w sobie podróże ze sportem i zabawą. Trasa pociągu nazwanego potocznie „Narty-Dancing-Brydż” biegła u podnóża gór. Nocą pociąg jechał a na dzień zatrzymywał się w kolejnych kurortach, gdzie szusowano na nartach, tańczono w popularnych lokalach i namiętnie grano w brydża.
Kto był najlepszym brydżystą w Zakopanem, kto miał willę w Juracie, a kto w Druskiennikach, tego Państwu nie zdradzę, aby radość czytania i oglądania była większa. Autorzy bowiem, wzbogacili swą opowieść o niezliczoną liczbę zdjęć miejscowości, osób, domów, pejzaży, plakatów promujących wydarzenia i miejscowości.
Serdecznie zachęcam do lektury tej książki. A jako dodatek dołączam listę płyt z przedwojenną muzyką dancingową do wypożyczenia w naszej bibliotece!
Wasza Biblioblogerka
1.Maja i Jan Łozińscy „W kurortach przedwojennej Polski” Warszawa 2012, sygnatura 471413
2.Argentyńskie noce, najpiękniejsze tanga świata, sygnatura 1828
3.Glenn Miller Orchestra, sygnatura 5564
4.Jazz Band Młynarski-Masecki, Noc w wielkim mieście, sygnatura 8392
5.Młynarski-Masecki Jazz Camerata Varsoviensis, Fogg, pieśniarz Warszawy , sygnatura 8998
6. Warszawska Orkiestra Sentymentalna, Tańcz mój złoty, sygnatura 8159
7.Warszawskie Combo Taneczne, Dancing, salon, ulica, sygnatura 8408